Nikt nie jest w stanie wziąć na barki całego świata. Jeśli mamy wyjątkową energię i szczególne zdolności to bardzo dobrze, ale prędzej czy później aktywność społeczna wymusza zapraszanie do wspólnego działania innych ludzi. Kto ma taką umiejętność i potrafi dogadywać się z innymi może liczyć na prawdziwy sukces.

Działalność społeczną wiele łączy z prowadzeniem biznesu. W obu dziedzinach warto mieć na siebie dobry pomysł, znaleźć unikalny i skuteczny sposób działania, trzymać się tego, co stanowi właściwy cel i dobrze określoną grupę docelową (tzw. target) przyjętych działań. Przy tym wszystkim liczy się sposób tworzenia zespołu i umiejętność zarządzania nim.

Bywa co prawda tak, że społecznicy działają w pojedynkę. Tak jak w biznesie niektórym wystarcza własnych sił, rąk i środków, a profil działalności nie wymaga specjalnej kooperacji. Zazwyczaj jednak nie jest to wystarczające, aby osiągać postawione cele. Badacze współczesnego świata pokazują, że nawet nieświadomie działamy dziś w coraz bardziej rozległych zespołach – wykorzystywanie technologii i rozległe kontakty ze światem nawet od zatwardziałych singli wymagają korzystania z usług wsparcia, choćby były schowane za bezosobowymi usługami i rozwiązaniami takimi jak Messenger czy Whatsapp.

W działalności społecznej jest podobnie, a nawet tym bardziej nie ma sensu liczyć tylko na siebie. Przede wszystkim wymagają tego koszty pracy. Zazwyczaj niewycenianym i lekceważonym kosztem jest czas poświęcany na działania społeczne. Jeśli włącza się w nie większa liczba osób, to pula czasu w dyspozycji ulega zwiększeniu, podobne jak okres osiągania sukcesu ulega skróceniu. Czas i wspólne dysponowanie nim to ogromny – może największy – kapitał społeczników. To nim przede wszystkim warto efektywnie zarządzać.

Podobnie jak w prowadzeniu firmy działalność społeczna może się opierać na sztywnej hierarchii z jasno określonym liderem, jak też bazować na płaskiej strukturze i bardziej partnerskim podejściu, gdzie rolą lidera jest raczej wspieranie i koordynacja działań innych. Nie ma jednego przepisu na określenie optymalnego podejścia i wybór najlepszego rozwiązania dla danego środowiska. W biznesie czynnikiem decydującym jest przecież źródło finansowania – kto płaci, ten wymaga. Jak do tego podejść w przypadku działalności społecznej?

Zazwyczaj lider lub liderzy wyłaniania są w naturalny sposób, okazują się najlepszymi koordynatorami czy też motywatorami. Osób o takich predyspozycjach nie trzeba specjalnie edukować do liderowania, jeśli noszą w sobie to „coś”. Wbrew pozorom nie jest to częsta kompetencja. Warto zatem sięgnąć pamięcią do postaci pszczółki Mai i jej przygód. Maja była słodka i sympatyczna, ciekawa świata, ale przy tym dość naiwna i wcale nie najmądrzejsza na swojej łące. Miała jednak jeden szczególny dar, umiała oto zjednywać sobie przyjaciół i znajdować udzielających wsparcie, nawet w postaciach, które na początku nowej przygody nie wyglądały na sympatyczne. Maja każdego umiała polubić albo przekonać do siebie, wobec czego nawet najgroźniejsze przygody kończyły się przyjaźnie, bo wracało do niej wyświadczone dobro. Ani Maja, ani tym bardziej Gucio, nie pracowali każdego dnia jak pszczółki, mieli za to po pszczelemu zdolność gromadzenia wspólnoty. Ona była ich największym atutem i tym się wyróżniali.

Czas kupić najtrudniej. Samemu nie uda się na pewno. Tam, gdzie udaje się mądrze zachęcić do współpracy i pokierować nią, czasu jest więcej. Czas poświęcony wspólnie dla wspólnego dobra jest jak bajka z dzieciństwa – stoi w miejscu, nieporuszony i zaczarowany. Jeśli nawet wszystko pędzi do przodu, to on zachowuje w nas to, co ważne i piękne.

Sławomir DOBURZYŃSKI

Artykuł opracowany w ramach kampanii społecznej #IDEEprzezWieś