Od początku warto mieć świadomość tego, że w działalności społecznej będą nas spotykać niepowodzenia – tak jak w życiu, w miłości, w prowadzeniu biznesu czy w sporcie. Warto to przewidzieć, nauczyć się z tym żyć i radzić, a także możliwie sprawnie przechodzić do kolejnych etapów.

Porażka jest wpisana w ludzkie doświadczenie. Nie przywykliśmy do tej myśli – żyjemy w społeczeństwie, które takiego podejścia nie akceptuje. Wbrew pozorom polska rzeczywistość to kapitalizm stosunkowo świeżej daty, bez wykształconych i ugruntowanych własnych wzorców i modeli postępowania, w dużej mierze opierający się na zapożyczeniach i naśladownictwie ze środowisk organizacyjnych o dużo dłuższej historii. Zwłaszcza w dziedzinie psychologii organizacji jesteśmy bardzo zasadniczy i cenimy cnoty fundamentalne dla etosu kapitalistycznego, stawiając w centrum uwagi pracowitość i szacunek dla hierarchii. Nieważne, że jednocześnie możemy być w tym niekonsekwentni. Polacy wciąż jeszcze uważają, że pracować trzeba raczej więcej niż mniej, sukces jest udziałem pracujących najwięcej, a porażka to kara dla nieudaczników.

Po socjalistycznej tresurze i szarości tamtego czasu nowy porządek trafił do nas w szczególnym momencie i powszechnie przypadł do gustu. Jesteśmy zatem społeczeństwem piewców tradycyjnej amerykańskiej Kariery niespecjalnie przejmując się jej unikatowością. Nic więc dziwnego, że również w działalności społecznej spodziewamy się raczej ekstatycznych sukcesów na miarę fajerwerków a la Jurek Owsiak niż trudu i znoju codzienności. To samo w sporcie, w miłości czy przyjaźniach.

Rzeczywistość jest trochę inna. Nasze życie wygląda inaczej. Czytany przez Państwa tekst rodzi się po raz enty, miał swoich nienarodzonych braci i porzucone siostry, w końcu nie bez bólu przebija się do upragnionego celu bez gwarancji, że spełni oczekiwania Redaktora oraz będzie rzeczywiście pomocny w pracy zapalonych społeczników. Nasz los to takie codzienne zmagania z materią, z samym sobą, z niepewna pogodą i nie zawsze przyjaźnie nastawionymi bliźnimi. Na dziesiątki sposobów staramy się sprostać wyznaczonym celom, własnym ambicjom i presji otoczenia, bo tak wzajemnie kształtujemy standardy dobrobytu, do którego zmierzamy. Zajmując się pracą społeczną kierujemy się dokładanie tą samą logiką, zabierając do niej ze sobą ambicje, uprzedzenia, słabości i nadzieje, że i tu osiągniemy cele. Problem w tym, że praca zawodowa motywuje w sposób szczególny poprzez czynnik ekonomiczny – wykonujemy ją, aby utrzymać rodzinę. W pracy społecznej nader często rodzi się pokusa, by odpuścić, bo przecież „tak naprawdę to nie jest konieczne”.

To naturalne, że taka refleksja prędzej czy później dopędzi każdego. Tak często nie odpuszczamy sobie ani innym, jeśli przyjaźń trafia na zakręt, to bywa, że kończy się w ogóle. Nasza społeczna działalność, religijność, gra w piłkę nożną czy troska o porządek w otoczeniu nie jest inna, niż nasze charaktery – w tych czynnościach odbija się charakter, natura. Jeśli więc jesteśmy gotowi do społecznego zapału i ofiarności (jak w pracy), to miejmy też świadomość, że może przyjść oczywiste zmęczenie, wypalenie, porażka. Nie każdy dostanie środki finansowe w jednym, czy kilku kolejnych naborach wniosków, bardzo też możliwe, że wielu rodaków nie zrozumie naszych intencji i nie doceni wysiłku włożonego w ten czy inny projekt. Nie ćwiczymy postępowania ze stresem i kryzysem i mało kto potrafi przyjąć do wiadomości, że wielokroć się „nie uda”. Cała sztuka to nie tyle uparcie powstawać, ile wiedzieć, kiedy chwilę po upadku chwilkę poleżeć.

W żadnym przypadku nie oznacza to, że „jakoś to będzie”, że nie warto się starać. Sukces prawie zawsze jest efektem wzmożonego wysiłku (i wielu innych czynników), ale zwyczajnie nie da się go zaprogramować. Zwłaszcza w działalności społecznej nie oczekujmy prostych ścieżek i szybkiej nagrody. Te słowa przecież też do każdego dotrą w inny sposób. Jeśli choć kilku osobom pomogą lepiej radzić sobie z perspektywą niepowodzenia, to będę zadowolony (a Redaktor łatwiej przełknie trud pisania). Kryzys i porażka też mogą być ważną, pamiętaną przygodą.

Sławomir DOBURZYŃSKI

Artykuł opracowany w ramach kampanii społecznej #IDEEprzezWieś